Indie - Delhi > QUTUB MINAR

Qutub Minar to miejsce związane z najdawniejszą historią miasta. Znajdziemy tu ruiny najstarszego meczetu w mieście, do budowy którego użyto kamieni ze zburzonych świątyń hinduistycznych i dżaińskich. Na jego dziedzińcu znajduje się siedmiometrowa, nierdzewiejąca żelazna kolumna. Tradycja głosi, że objęcie jej oburącz stając tyłem do słupa, zapewni powodzenie we wszystkich planowanych przedsięwzięciach.

Niestety obecnie kolumna jest ogrodzona żelaznym płotkiem i nie da się już jej dotknąć. Cały kompleks wziął swoją nazwę od wzniesionej w 1192 roku Wieży Zwycięstwa (Qutub Minar). Wysokość budowli przekracza 70 metrów, jest więc znacznie wyższa niż dwa postawione jeden na drugim dziesięciopiętrowe wieżowce i jest najwyższą kamienną wieżą w całych Indiach.
Specyficzna kolorystyka, wyniosłość minaretu i malowniczość ruin sprawiają, że jest to miejsce szczególnie łaskawe dla amatorów fotografowania.

 

Na przełomie XII i XIII wieku miastem Delhi zawładnął Qutub-ud-Din Aibak, muzułmański władca-wojownik, założyciel indyjskiej odnogi Dynastii Mameluków, zwanej także Dynastią Niewolniczą. Sama dynastia przetrwała w Indiach 84 lata, władając z powodzeniem Sułtanatem Delhijskim, ale jej twórca rządził jedynie cztery lata.

 Zginął tragicznie w Lahore, podczas gry w polo, gdy jego wierzchowiec potknął się i upadł, a jeździec nadział się na uchwyt siodła. Nie umiem sobie tego wyobrazić, bo konno nie jeżdżę i w polo nie grywam, ale sułtan się nadział i zmarł. Qutub znany był ze swego fanatyzmu i gorliwości i, jako wierny muzułmanin, rozpoczął islamizację podbitego miasta jeszcze jako wódz, to jest, za czasów poprzedniego sułtana Muhammeda Ghoriego.

W 1192 roku Qutub-ud-din-Aibak wydał rozkaz zburzenia dwudziestu siedmiu świątyń wzniesionych przez lokalnych „bałwochwalców” i postanowił przeznaczyć materiał z odzysku na budowę pierwszego delhijskiego meczetu. Budowę rozpoczęto prawdopodobnie dopiero siedem lat później, w 1199 roku, ale za to z wielkim rozmachem, angażując do pracy całą armię miejscowych murarzy i kamieniarzy. Był z tym pewien ambaras, gdyż użyte do budowy kolumny pochodzące z hinduistycznych świątyń były bogato zdobione reliefami przedstawiającymi bogów. Podwójne bluźnierstwo, bo nie dość, że „bałwany”, to jeszcze złamanie obowiązującego w islamie zakazu przedstawiania postaci ludzkich (i tym bardziej boskich).

Zmuszono więc rzemieślników do zniszczenia rzeźbień, lub pokrycia tych niegodnych wyobrażeń grubą warstwą zaprawy i tynków, które następnie pokryto wzorami geometrycznymi. Czas jednak zrobił swoje, tynki poodpadały i dziś widzimy bezbożne hinduistyczne ornamenty.

Meczet Quwwat-ul-Islam – Moc (albo Chwała) Islamu, możemy dziś oglądać głównie w formie malowniczych ruin, ale na terenie całego kompleksu znajduje się kilka bardzo interesujących obiektów, a jeden z nich, Qutub Minar, uważany jest za jedną z głównych atrakcji turystycznych stolicy.

Qutub Minar to wysoka na ponad 70 metrów wieża, strzelista i solidna zarazem. U podstawy ma średnicę 15 metrów, a na samej górze nieco ponad 2 metry. 

Nie wiadomo do końca jakie było przeznaczenie wieży, czy była to tylko Wieża Zwycięstwa, głosząca wieczną chwałę muzułmańskich wodzów, czy, jak wskazywałoby położenie obok meczetu, pełniła również funkcję minaretu. To ostatnie trudno jednak sobie wyobrazić, bo biedny muezzin musiałby pięć razy dziennie wdrapywać się po ponad 350 schodach, ma się rozumieć kręconych. Po takiej wyprawie pewnie nie mógłby tchu złapać, że o śpiewaniu nie wspomnę.

Wieża składa się z pięciu kondygnacji, każda z nich ma w przekroju inną figurę geometryczną. Górne piętra, dobudowane w XIV wieku połyskują białym marmurem, ale do budowy większości wieży użyto czerwonego piaskowca, na którym zręczne ręce rzemieślników wyryły kaligraficzne arabskie inskrypcje i motywy geometryczne.

Piękny jest ten „minar”, choć zbudowano go jako pomnik zwycięstwa najeźdźców i panowania jednej, „jedynie słusznej” religii nad inną.

Jednak ludzka pycha, jak wszystko we wszechświecie, zawiera pierwiastek dobra – pozostawia po sobie pomniki i pełne sekretów legendy. A Qutub Minar, podobnie jak pozostałe obiekty kompleksu, spełnił jeszcze jedną dziejową rolę, był jaskółką zwiastującą narodziny nowego, jakże niezwykłego, stylu w światowej architekturze, stylu indo-muzułmańskiego, czyli mieszanki elementów turecko-timurydzkich, perskich, arabskich i indyjskich.

Meczet żył i był wciąż rozbudowywany przez następnych władców, powiększano sale modlitewne, podwyższano i ozdabiano Qutub Minar, postawiono pierwszy na terenie Sułtanatu Delhijskiego monument nagrobny – grobowiec sułtana Iltutmysza.

Meczet zaczął podupadać za panowania Ala-ud-dina, zwanego Aladynem, który postanowił wynieść się z Delhi. Najpierw jednak próbował uwiecznić swoje imię (co mu się udało), stawiając podwaliny pod Alai Minar – wieżę, która pod każdym względem, a zwłaszcza dosłownie, miała przewyższać Qutub Minar. Powstała mierząca około 25 metrów wysokości solidna podstawa, jednak dalszej budowy zaniechano. Możemy dziś oglądać coś, co przypomina gigantyczne mrowisko, albo termitierę, imponującą i na swój sposób piękną zapowiedź tego, co mogłoby zaistnieć, gdyby nie kapryśne usposobienie sułtana. Zresztą, niektórzy twierdzą, że Aladyn chciał skończyć swe dzieło, ale za wcześnie został wezwany przed oblicze Allaha.

Na terenie kompleksu Qutub znajduje się również zabytek z gatunku „obcy są wśród nas”, słynna Żelazna Kolumna, która, pomimo, że liczy sobie jakieś 1600 lat nie zamierza zardzewieć i ulec korozji. Kolumna jest stara i tajemnicza. Na jej powierzchni odkryto kilka inskrypcji pozwalających odgadywać jej przeznaczenie i pochodzenie. Na pewno nie stała pierwotnie w Delhi, ale była przewlekana skądinąd jako zdobycz wojenna, by ostatecznie ozdobić dziedziniec meczetu. Niektóre źródła mówią, że stała tu już przed rozpoczęciem budowy Quwwat-ul-Istalm, prawdopodobnie na dziedzińcu jednej ze zburzonych później świątyń hinduistycznych, i że była inspiracją do zbudowania Qutub Minar, a sam meczet powstawał niejako narastając wokół niej. Być może niegdyś była to kolumna Garudy, boskiego ptaszyska, którego dosiada Wisznu, ale tak na pewno to nic nie wiadomo na pewno. Dawniej można było się do kosmicznej kolumny przytulić i ją objąć (w specjalny sposób – opierając się o nią plecami i sięgając ramionami do tyłu) w celu zapewnienia sobie szczęścia, albo naładowania się dobroczynnymi wibracjami. Jakiś czas kolumnę ogrodzono, bo nawet czyściutkie, kosmiczne żelazo mogłoby nie zdzierżyć nieustannego macania przez miliony homo sapiensów, zardzewieć i rozsypać się w rdzawy kosmiczny pył.


zobacz zdjęcia z Qutub Minar

W Polityce prywatności dowiedz się więcej o sposobie i zakresie przetwarzania Twoich danych osobowych oraz o celu używania cookies.

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.