Indie - LAKHNAU

LakhnauCo prawda Lakhnau oddalone jest od Delhi o zaledwie 500 km, co w warunkach indyjskich to właściwie rzut beretem, zwłaszcza, że są bezpośrednie połączenia i lotnicze i kolejowe, ale na nieszczęście nie leży na żadnym ważnym szlaku komunikacyjnym. Regularne wycieczki rzadko tu trafiają, a wielka szkoda.

Lakhnau to licząca ponad 6 milionów mieszkańców stolica stanu Uttar Pradeś i drugie po Delhi największe miasto Indii północnych. Od połowy XIV wieku miasto i region podlegały Sułtanatowi Delhijskiemu, potem stanowiły część Imperium Mogolskiego. Wielowiekowe rządy oświeconych nawabów sprawiły, że pomimo liczebnej przewagi ludności wyznania hinduistycznego, Lakhnau jest znaczącym centrum kultury muzułmańskiej, bywa też nazywane epicentrum kultury szyickiej. Szyizm jest jednym z dwóch głównych odłamów islamu i od dominującego liczebnością wyznawców sunnizmu różni się rozumieniem sukcesji po Proroku Mahomecie. Najważniejszą, po Proroku, osobą w szyizmie jest zięć Mahometa, mąż jego czwartej córki Fatimy, Ali ibn Abi Talib. Jego potomkowie uważani są za spadkobierców świeckiej i duchowej władzy Proroka.

Imamowie posiadają nieograniczony autorytet, są zarówno świeckimi jak i duchowymi przywódcami każdej społeczności szyickiej. Uważa się ich za nieomylnych i czystych. Ostatni imam przyjdzie jako Mahdi, tuż przed końcem świata, by zaprowadzić ład. Szyici wierzą, że Mahdim będzie XII imam Muhammad al-Mahdi, który powróci z ukrycia. Tak czy inaczej dla szyitów najważniejszy jest Ali i następujący po nim kolejni imamowie.

Szyici byli często zwalczani i prześladowani przez sunnicką większość i sami nie pozostawali dłużni. Dziś z przyjemnością czytam na stronach wspólnot muzułmańskich, że sunnizm i szyizm to dwa równoprawne wymiary islamu. To tak, gwoli informacji ogólnych.

A po co do tego Lakhnau, szyickiego, czy nie szyickiego, jechać?  Wcale nie dlatego, że to rodzinne miasto Cliffa Richarda, chociaż…

Jeśli wziąć pod uwagę angielską nazwę miasta, powinno być ono mekką hazardzistów: Lucknow – szczęście teraz – nie ma co zwlekać, bo nie będzie czekać! A i owszem, są tu kasyna, bo to miasto wielkie i światowe. Nie liczyłam mieszkańców, a źródła podają różnie, ale jest ich ładnych kilka milionów, a w tej liczbie kwiat indyjskiego biznesu i finansów, ludzie majętni (mało powiedziane) i obyci, więc i światowych rozrywek zabraknąć nie może. Ale przecież nie po to się jedzie (leci) przez pół globusa, żeby do kasyna…

Lakhnau to miasto wielokulturowe, barwne, z bogatą historią. Konstantynopol Wschodu, Złote Miasto Indii, jak mówią. Miasto hindusów i muzułmanów, wymieszanych kultur i tradycji z mocnym akcentem położonym na kulturę muzułmańską.

Hindi-urdu-hindustani – koktajl językowy zrozumiały dla mieszkańców posługujących się dwoma różnymi alfabetami: arabskim i dewanagari (plus łaciński). Na co dzień z każdym dogadamy się w hinglish, czyli wszechobecną w Indiach Szerokopojętych indyjską odmianą angielskiego.

Lakhnau jest miastem królewskich tradycji, królewskiej etykiety, wyjątkowej uprzejmości i elitarnej kultury, którą delektują się nie tylko najwyższe warstwy tutejszego społeczeństwa, ale wszyscy, którzy cenią sobie tradycje poetyckie, wykształcenie i obycie. W Lakhnau po prostu wypada być wykształconym, a przynajmniej robić wrażenie osoby kulturalnej i znającej się na rzeczy, najlepiej na klasycznej poezji urdu, z której miasto słynie. Ale są jeszcze gazale, klasyczny taniec kathak i literatura współczesna. Zamiłowanie miasta i jego mieszkańców do wysokiej kultury to zasługa nawabów – udzielnych książąt, których historia sięga czasów Wielkich Mogołów i którzy władali niegdyś Zjednoczonymi Prowincjami Agry i Oudh (Oudh lub Avadh to dawna nazwa Lakhnau). Pierwszą stolicą ambitnych nawabów było miasto Faizabad, potem jednak, wraz z wyrafinowanym dworem i całą ławicą wszelkiego autoramentu artystów, przenieśli się do Lakhnau, gdzie do dziś żyją ich potomkowie. Wraz z książęcym dworem przybył do miasta książęcy blask i polor, a wytrawny smak poezji zagościł tu na zawsze.

Wyjątkową gałęzią lokalnej twórczości jest poezja elegijna poświęcona bitwie pod Karbalą (rok 680!) i poległym w niej muzułmańskim męczennikom z wnukiem Mahometa, Husainem, na czele. W Lakhnau odbywają się doroczne procesje dla uczczenia pamięci ofiar bitwy. To święto szyickie, ale nie będę się teraz w dawać w dywagacje na temat niuansów islamu.

Wyrafinowanej kulturze duchowej towarzyszy równie wyrafinowana kultura materialna.

Architektura muzułmańska w Indiach, zwłaszcza ta z epoki wielkich Mogołów to kwintesencja piękna, wyrafinowania i harmonii. Budowle z tamtych czasów można kontemplować godzinami i żaden inny styl architektoniczny nie mieści w sobie tyle emocji i artystycznych tęsknot. Jak wiemy, muzułmanie nie mogą przedstawiać postaci żywych istot. Ani w malarstwie, ani w rzeźbie. Cała wena, cała artystyczna para idzie więc w twory architektoniczne, ornamenty roślinne, wspaniałą kaligrafię, która pełni rolę malarstwa i oprócz tego, że zdobi, opowiada historie, których nie pozwolono artystom wyrazić za pomocą obrazu. Dlatego architektura muzułmańska, kumulująca w cegle i marmurze niewyrażone artystyczne wzloty, jest zachwycająca.

Najbardziej reprezentacyjnym budynkiem w Lakhnau jest z pewnością Bara Imambara (wielka świątynia), zbudowana z królewskim rozmachem w XVIII wieku. Imambara, charakterystyczna dla architektury Lakhnau budowla sakralna, to, w pewnym sensie, szyicki odpowiednik sunnickiego meczetu. Nie ma charakterystycznych dla tego ostatniego minaretów, jest bardziej „rozłożysta”, ale lekkości dodają jej koronkowe wykończenia i dekoracje. Wielka Imambara, to istny cud architektoniczny (przy wznoszeniu gmachu nie używano zaprawy i metalowych zbrojeń), dzieło nawaba Asaf –ud-Daula, który rozpoczął budowę w czasach wielkiego głodu i niedostatku, dając pracę ponad 20 000 ludzi! Uroczystości religijne w imambarach związane są głównie z obchodami świętego miesiąca muharram, a zwłaszcza 10 dnia miesiąca muharram poświęconego pamięci Imama Husaina. Obchodom towarzyszą uroczyste procesje, 20 lat były one zakazane przez rząd stanu i od 1999 znów legalnie kroczące ulicami miasta. 10 muharram to święto wszystkich Lakhnauczyków, nie tylko szyickich muzułmanów, skłonni do celebracji Indusi wszelkiego autoramentu religijnego chętni towarzyszą procesjom i uczestniczą w świątecznej atmosferze.

Bara Imambara jest harmonijna i piękna, choć na pierwszy rzut oka przypomina raczej pałac niż miejsce kultu. Budowla jest ogromna, a cały kompleks świątynny obejmuje także emanujący spokojem dostojny meczet Asfi. Imponujące bramy, pasaże, tajemniczy labirynt, w którym naprawdę można się zagubić, wybierając niewłaściwe spośród 489 identycznych wejść. Są i legendarne lochy, których nikt jeszcze nie odnalazł, a którymi można dojść nie tylko do Faizabadu, ale i do Delhi… Jest piękna stara studnia z bieżącą wodą i eleganckie ogrody. Tak, tego słowa mi brakowało: elegancja. Architektura muzułmańska, oprócz tego, że jest, jak już mówiłam, zachwycająca, jest elegancka, gustowna, ani na milimetr nie ociera się o kicz. Czasami może wydać się aż zbyt doskonała.

Ćhota Imambara (małe sanktuarium) jest niczym ażurowy torcik ze złotą kopułą pośrodku. Biały marmur cudnie odcina się od błękitnego nieba, a dzięki bogatej iluminacji świątecznej do budynku przylgnęła nazwa Pałac Światła. Na drodze z Bara do Ćhota stoi monumentalna brama Rumi Darwaza, przykład typowej architektury avadhi i jedna z najpiękniejszych tego typu budowli na świecie. Jest się czym pozachwycać, zwłaszcza w śliczny słoneczny dzionek, gdy na domiar dobrego wszystko wokół kwitnie i, pomimo intensywnego ruchu ulicznego (te motocykle i skutery!) można się poczuć jak w baśni.

Całkiem blisko Małego Sanktuarium sterczy sobie wieża wartownicza. Ma siedem (chyba) pięter i około 20 metrów „wzrostu”. Jest nieco przysadzista i przywodzi na myśl europejską architekturę romańską.

Można by tak spacerować myślą po Lakhnau i opowiadać o jego budowlach i ogrodach, ale żeby opisać istotę piękna tego miasta potrzeba talentu urdyjskiego poety. Łazić można godzinami. Można też nie łazić tylko przycupnąć gdzieś i kontemplować, albo pospacerować po ogrodzie botanicznym, albo posłuchać gazali śpiewanych przez jednego z licznych pieśniarzy na jednym z licznych koncertów… a potem coś zjeść. Tutejsza kuchnia obfituje w rozmaite kebaby, naprawdę wybór jest ogromny, mają też pyszne birjani (potrawa na bazie ryżu z mięsem i warzywami) i, popularne na obszarze całych Indii Szerokopojętych i nie tylko – kofty. Mniam. Kuchnia mniej pikantna niż na południu, bardziej mięsna, bardzo umami. I świeże owoce, oczywiście.

Mówiąc o Lakhnau nie można zapomnieć o chikan (chikankari), czyli słynnych lokalnych haftach. Tradycja tego niezwykle delikatnego i bardzo dekoracyjnego haftu wywodzi się ponoć od żony cesarza Dżahangira (1569-1627), cesarzowej Nur Dżahan. Jednak wszystko wskazuje na to, że ten sposób zdobienia tkanin wynaleziono właśnie w Lakhnau, w czasach Wielkich Mogołów. Pierwotnie chikan było wykonywane białą nicią na białej tkaninie. Ten rodzaj haftu nadal przeważa, ale można spotkać coraz popularniejsze barwne chikan. Hafty wykonywane są z reguły na bardzo delikatnych tkaninach: jedwabiu, muślinie, tiulu, szyfonie i żorżecie. Współcześnie robi się je również na bawełnie. Istnieje 36 różnych ściegów (jeden z nich nazywa się Taj Mahal), których używa się przy tworzeniu chikan. Istnieje odmiana wykonywana złotą i srebrną nicią, przy czym „złoty” i „srebrny” nie oznaczają bynajmniej koloru ale prawdziwe kruszce, z których wyrabia się cieniusieńkie jak jedwabna przędza druciki. Haftami ozdabia się mankiety, brzegi i kołnierzyki sukien, serwety, prześcieradła, szale, całe suknie, sari. Najpiękniejsze, według mnie, są te najbardziej tradycyjne – białe na białym, albo delikatne pastelowe, np. bladoniebieskie na białym lub różowym. Nie można napatrzeć się tym cudeńkom i nie można oprzeć się wrażeniu, że są to prawdziwe dzieła sztuki, „wydziubdziane” cieniutką igłą i cieniutką nicią na równie cienkiej tkaninie. Prawdziwie cesarskie ozdoby, pełne elegancji i szyku. Warto sobie pooglądać ile tylko się da, bo można podziwiać je godzinami. Warto też wybrać coś dla siebie, najlepiej szal, albo prostą białą koszulę, coś, co nie byłoby zbyt egzotyczne, żeby nosić je w Polsce.

W Lakhnau można spędzić wiele dni, a i tak pozostaje niedosyt. Nie sposób zobaczyć, poczuć, zasmakować wszystkiego, co miasto ma do zaoferowania. Naprawdę niezwykłe i wyjątkowe to Lakhnau, z niepowtarzalnym klimatem i duchem poezji wyzierającym z każdego kąta.

W Polityce prywatności dowiedz się więcej o sposobie i zakresie przetwarzania Twoich danych osobowych oraz o celu używania cookies.

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.