Indie - Jodhpur > MEHRANGARH FORT


Osnuty pustynną mgiełką kolos wznosi się nad miastem na wzgórzu mierzącym zaledwie 120 metrów wysokości, jednak monumentalne mury zewnętrzne i ogromna bryła grodziska robią wrażenie znacznie większe niż liczby i centymetry, którymi można je wyrazić.

Choć warto wspomnieć, że wysokość murów sięga czterdziestu a grubość, w miejscach, gdzie zostały wykute w litej skale, przekracza dwadzieścia metrów. Twierdzę Słońca, bo tak z grubsza można przełożyć nazwę fortecy, wzniesiono, jak na warunki indyjskie, stosunkowo niedawno, bo w wieku XVI, a część wchodzących w skład kompleksu budynków pochodzi z czasów jeszcze późniejszych, z XVII-XVIII w. Grube, nieco nadgryzione przez erozję, mury kryją w swym obrębie, za siedmioma okazałymi bramami, których nie śmie sforsować żaden wróg, kilka wspaniałych pałaców i całe mnóstwo niezwykłych skarbów – reliktów z czasów maharadżów i ich mahaambicji, owocujących krwawymi bitwami i wspaniałymi grodami.

Nazwy pałaców są równie piękne, jak same budowle i natychmiast przenoszą nas do krainy pustynnych baśni. Moti Mahal, Pałac Perłowy, liczy sobie trochę ponad czterysta lat, a jego ściany dowodzą, że nazwa nie była wybrana przypadkowo: opalizujący perłowo tynk zawiera sporą domieszkę zmielonych muszli. Sufit, choć już bez perłowego połysku, budzi jeszcze większy zachwyt – pokryty jest płatkami złota i kawałkami luster. W Moti Mahal odbywały się udzielane przez władców audiencje prywatne. Phul Mahal (Kwietny Pałac) zbudowano prawie dwieście lat później, jednak pięknem i przepychem nie ustępuje Pałacowi Perłowemu, a niektórzy twierdzą nawet, że jest najokazalszym obiektem w Forcie. Musi być okazały, gdyż to tu właśnie odbywały się najbardziej uroczyste monarsze ceremonie. Mamy jeszcze Pałac Zwierciadlany, ażurowy Janki Mahal oraz sporą liczbę pomniejszych obiektów zwanych „khana”, czyli dom. Na terenie fortu rozproszone są ekspozycje miejscowego muzeum. Co rusz natrafiamy na eksponaty zapierające dech w piersiach: misterne królewskie palankiny, zdobne siedziska umieszczane na słoniowych grzbietach, czy uzbrojenie z różnych okresów historii. Może „uzbrojenie” nie brzmi dla niezainteresowanych zbyt atrakcyjnie, ale tutejsze miecze to istne cacka zdobne klejnotami, kością słoniową, rogami nosorożców i innymi niepoprawnymi politycznie materiałami. W oczach się mieni i w głowie mąci od szmaragdów, rubinów i pereł słusznej wielkości i szczodrze użytych dla ozdobienia sprzętu codziennego wojennego użytku, złote pistolety w tym wypadku to już prawie banał. W kolekcji znajdują się również osobiste miecze wybitnych władców: budowniczego fortu Rao Jodha, cesarza Akbara Wielkiego i Timura.

Fort kryje wiele innych sekretów. Możemy zobaczyć misternie wydłubany w białym marmurze tron koronacyjny, galerię równie pięknych i misternych kołysek monarszych potomków i niezwykłą „ścianę pamięci” – niedaleko Żelaznej Bramy na łososiowym murze zobaczymy dziesiątki drobnych kobiecych dłoni, śladów pozostawionych przez kolejne rani, które w chwilę potem wstępowały na stos pogrzebowy swoich mężów, by stało się zadość zwyczajowi sati. O ile zwyczajna kobieta mogła zostać wybawiona (przynajmniej teoretycznie) od zostania świętą męczennicą, na przykład, brat zmarłego męża sprowadzał ją ze stosu, jednocześnie deklarując ożenek, o tyle wdowy po władcach nie miały wyjścia. Poślubienie księcia z bajki czasem bywa okropnie ryzykowne!

Dwie-trzy godziny to absolutne minimum pozwalające jako tako rozejrzeć się po Forcie i jego mniej lub bardziej wyeksponowanych skarbach. Warto na koniec wejść na wały obronne, nie tyle po to, żeby zobaczyć zabytkowe armaty, ale żeby popatrzeć na oszałamiającą panoramę Błękitnego Miasta Jodhpur.

W Polityce prywatności dowiedz się więcej o sposobie i zakresie przetwarzania Twoich danych osobowych oraz o celu używania cookies.

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.