Indie - Jaipur > HAWA MAHAL

HAWA MAHAL, w dosłownym tłumaczeniu Pałac Wiatrów, to wizytówka Jaipuru. Pięciopiętrowy budynek o koronkowej fasadzie niczym korona boga Kriszny z prawie tysiącem małych okienek, przez które damy dworu mogły oglądać toczące się na ulicy codzienne życie zwykłych mieszkańców, stoi w sercu starego miasta. Dziś w tym przedziwnym pałacu mieści się Muzeum Archeologiczne.

Pomimo swej wielkości budowla ma delikatną, finezyjną strukturę, w promieniach słońca wygląda, jakby sama była uczyniona ze światła, jakby silniejszy podmuch wiatru mógł ją poruszyć a nawet porwać w przestworza.

RÓŻOWA ŚCIANA WIATRÓW

W samym sercu Jaipuru wzniesiono wielki plaster miodu, ul, termitierę, coś, nad czego pięknem można by się zastanawiać, gdyby nie przemożny urok architektonicznego kiczu, wyniesionego na wyżyny kunsztu. Przedziwna ta budowla nazywana jest pałacem, choć bynajmniej, ani strukturą, ani swym przeznaczeniem pałacu nie przypomina.

Pięciokondygnacyjny Hawa Mahal – Pałac Wiatrów, zbudował u schyłku XVIII stulecia wnuk założyciela miasta Jaipur, maharadża Sawai Pratap Singh z radżpuckiej dynastii Kachhawala. Nie wiadomo, czy kształt budowli zawdzięczamy zleceniodawcy, czy pomysłowi architekta, którym był twórca wielu innych konstrukcji w mieście Jaipur, Lal Chand Ustad, a może obydwaj panowie byli zagorzałymi czcicielami Kriszny, gdyż budowla przypomina koronę, w jakiej Błękitny Bóg jest zwykle przedstawiany w ikonografii. Ogromna korona Kriszny wznosi się na wysokość około piętnastu metrów i od trzeciego piętra jest niemal dwuwymiarowa, w porównaniu z gabarytami zwykłych budynków pałacowych. Głębokość wyższych pięter Hawa Mahal to zaledwie głębokość jednego, niedużego pokoju, na piętrach niższych do każdego pokoju dobudowano coś w rodzaju małego patio z fontanną. Z komnaty do komnaty i z piętra na piętro przechodzi się pasażami, korytarzami i pochylniami. Schodów nie ma. Ale schody, czy ich brak, komnaty, fontanny i korytarze mają w przypadku dziwnego pałacu znaczenie marginalne, choć ich układ wytwarza efekt wietrzenia i schładzania samej budowli i wielkiego dziedzińca, jaki rozpościera się przed jej wewnętrznym murem, co pewnie przyczyniło się do powstania nazwy obiektu. W Hawa Mahal najważniejsze są okna, a jest ich 953, tak przynajmniej podają wszelkie źródła, bo samemu policzyć trudno, a łatwo przy tej próbie nabawić się zawrotów głowy. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat tyle tych okien, bo podana liczba żadnego symbolicznego znaczenia nie posiada (przynajmniej ja nic o tym nie wiem). Być może w czasie, gdy budowano Pałac Wiatrów na dworze królewskim przebywało 953 kobiety, bo to dla nich właśnie zbudowano różowy ul z widokiem na miasto.

Żywot kobiet w owym miejscu i czasie łatwy nie był, a już te, które miały błękitną krew, były żonami, córkami i konkubinami władcy, damy dworu i inne panie z wyższej zamkowej półki były po prostu skazane na areszt domowy, bo nie wypadało im pokazywać się publicznie, obowiązywała je purdha (zasłona), czyli izolacja od obcych, konieczność zakrywania twarzy, zakaz udziału w życiu publicznym.

Kompleks pałacowy w Jajpurze jest całkiem spory, ale jest to jednak zamknięta przestrzeń, która w czasach radżów była dodatkowo podzielona na obiekty dostępne wyłącznie dla jednej lub drugiej płci. Los królewny z radżpuckiej bajki wyglądał mniej więcej tak: przyjeżdżała w uroczystym orszaku, ukryta w pięknym palankinie, poślubiała króla i lądowała w przeznaczonych dla niej komnatach. Mogła już nigdy nie opuścić pałacu. W najbliższym otoczeniu miała wyłącznie kobiety, męża widywała nieczęsto, często za to musiała go dzielić z innymi damami. Królewskie kobiety żyły w przepychu i pławiły się w luksusie. Cóż to jednak za przyjemność dostać od męża największy szmaragd na świecie, skoro nie można się nim pochwalić na mieście? Królewnom, królowym, damom dworu i królewskim nałożnicom nie brakowało niczego prócz wolności. Umierały z nudów snując się po różanych ogrodach, pojadając wykwintne łakocie, plotkując i intrygując w tym samym zamkniętym kręgu. A za murami złotego więzienia kipiało życie. Ludzie śpieszyli za swoimi sprawami, kupcy nagabywali klientów, dzieci bawiły się w błocie, na straganach piętrzyły się owoce, ludzie pracowali, świętowali, maszerowali w uroczystych procesjach i pochodach, grali, tańczyli, bili się, kradli, lamentowali, słowem – żyli. A w pałacu głuchy luksus, nudna etykieta, przerośnięty dobrobyt i nawet dzieckiem zajmować się nie trzeba, bo od tego są niańki, mamki i służące. Budowa Hawa Mahal była wielkim gestem maharadży wobec pałacowych kobiet. Nie wiadomo czy powodowany współczuciem, litością czy miłością, ale wielki to był gest. Bo pałac wiatrów to okno na świat, wielka widownia miejskiego teatru, ukryta przed okiem przypadkowych gapiów. Tu właśnie przychodziły żony, kuzynki, nałożnice i córki króla, żeby popatrzeć na życie miasta, same pozostając w ukryciu. Bo setki pałacowych okien skrywają ażurowe ekrany, kamienne lub drewniane koronki, które pozwalają widzieć, ale doskonale maskują patrzącego. Niektóre spośród okien są całkiem spore, inne niewiększe od samolotowych iluminatorów, zaopatrzone w otwierane do wewnątrz drewniane okiennice.

Widok z okien pałacu jest rozległy i piękny. Można godzinami kontemplować budowle miasta, albo obserwować zwyczajne, codzienne życie toczące się u stóp wiotkiej budowli.

Hawa Mahal jest czerwonaworóżowy, zbudowano go z piaskowca, kamienia, który lubią głaskać wiatry, miękkiego i ciepłego. Sylwetka pałacu, finezyjnie zdobiona, wydziergana w różowym kamieniu, oświetlana słońcem w różnych porach dnia przybiera różne odcienie, jest przestrzenna i świetlista. Może właśnie w tym tkwi największy sekret jej uroku. To właściwie nawet nie jest prawdziwy budynek, tylko taka trochę grubsza ściana, samotna fasada z setkami otworów, balkoników, wgłębień, nisz i ukrytych komór obserwacyjnych. Pałac wiatrów wtapia się i wpasowuje w dżajpurski kompleks pałacowy, jest tylko jednym z jego obiektów, elementów, a jednak to właśnie on przyciąga najwięcej uwagi, jest zauważany, zapamiętywany i namiętnie fotografowany. Dziś, oczywiście, zamiast księżniczek w zwiewnych jedwabnych szatach, z okien i okienek różowego ula wyglądają turyści, których każdego dnia przybywają tu setki. Jednakową radość czerpią z Pałacu wiatrów przybysze z dalekiego Zachodu, jak i „tubylcy”, mieszkańcy miasta i przyjezdni z różnych zakątków kraju. Każdy pragnie zerknąć zza ażurowych krat, zza małych, ciężkich okiennic. To trochę tak, jakby odkrywać rąbek tajemnicy, tajemnicy Różowego Miasta oglądanego z eleganckich schowków Różowej Ściany Wiatrów.

W Polityce prywatności dowiedz się więcej o sposobie i zakresie przetwarzania Twoich danych osobowych oraz o celu używania cookies.

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.