Indie - Agra > TAJ MAHAL

Cesarzowa Mumtaz Mahal była kobietą niezwykłą. Natura obdarzyła ją wyjątkową urodą, inteligencją i odwagą, co sprawiło, że od początku trwania tego królewskiego związku była dla męża nie tylko żoną i matką jego dzieci, ale powiernicą, przyjaciółką i … towarzyszką wypraw wojennych, na które wyruszała z cesarzem nawet będąc w zaawansowanej ciąży.

A w ciąży była 14 razy! To właśnie poród ostatniego z potomków zabił cesarzową, a cesarza pozostawił w nieutulonym smutku. Mumtaz miała 36 lat i od osiemnastu była małżonką władcy. Według legendy Shahjahan osiwiał w ciągu jednej nocy po śmierci ukochanej. Nigdy więcej się nie ożenił, (choć, jak na władcę przystało, posiadał nałożnice) a swej wielkiej miłości wystawił pomnik, który stał się później pomnikiem Światowego Dziedzictwa Kultury i został obwołany cudem świata.
Mauzoleum kształtem przypomina meczet – z wielką kopułą i bramą symbolizującą wrota raju. Z czterech stron towarzyszą mu smukłe minarety a otacza ogród krajobrazowy, również podzielony na cztery części i poprzecinany kanałami wodnymi. Sam grobowiec wykonano z białego marmuru, a towarzyszące mu budynki z czerwonego piaskowca. Cały kompleks cechuje symetria kształtów, od której jest tylko jedno odstępstwo. Grób i centotaf Mumtaz Mahal znajdują się na środku grobowej komnaty. Oszczędny (ponoć do przesady) następca Shahjahana nie zbudował ojcu osobnego grobowca, tylko kazał go pochować u boku ukochanej żony.

Bryła architektoniczna Taj Mahalu zachwyca lekkością, a koronkowe marmurowe ekrany w sali grobowej oraz zdobienia ścian inkrustacjami z kamieni półszlachetnych (pietra dura) i finezyjnymi kaligrafiami, wprawiają w zadumę nad kunsztem dawnych rzemieślników.

Legenda głosi, że Shahjahan chciał zbudować dla siebie po drugiej stronie rzeki Jamuny kopię Taj Mahalu z czarnego marmuru, jednak nie dane mu było zrealizować tego zamierzenia, bo został uwięziony przez swojego następcę. A może czarny grobowiec to tylko odbicie Taj Mahalu w ciemych wodach Jamuny? Już się zapewne nie dowiemy jak było naprawdę.

Do obejrzenia tego zabytku nie trzeba nikogo zachęcać – to perełka architektury, miejsce pełne elegancji, romantyzmu i legendy.

MIŁOŚĆ ZAKLĘTA W MARMURZEPodobno najładniej wygląda w świetle księżyca, a są tacy, którzy lubią przychodzić tu o świcie lub o zachodzie słońca.

Wszyscy na całym świecie wiedzą, jak wygląda, zrobiono mu miliony zdjęć, wydrukowano tysiące pocztówek, w całej Agrze, a zwłaszcza w pobliżu zabytku można sobie kupić malutki Tadż Mahal z gliny, gipsu, plastiku. Jak wszędzie w Indiach, tak i tu kłębi się tłum przechodniów, turystów, przekupniów, nagabywaczy, samozwańczych przewodników. Może nie warto tam się pchać? Po co oglądać coś, co zna się tak dobrze, o czym piszą w każdym przewodniku, co każdego roku jest „zadeptywane” przez miliony zwiedzających? Tadż Mahal zagarnęła popkultura, przeżuł go banał. Czy aby na pewno?

Kiedy stoi się przed nim, wszystkie dotychczasowe wyobrażenia pękają jak bańki mydlane, a na ich miejscu pojawiają się zachwyt i pokora. „Przereklamowany produkt przemysłu turystycznego” oszałamia nawet największych sceptyków, bo jeśli są na świecie rzeczy piękne, to jedną z najpiękniejszych jest z pewnością Tadż Mahal, grobowiec zmarłej przed czterystu laty kobiety, która stała się legendą.

Urodziła się 6 kwietnia 1593 roku w Agrze, jako Arjuman Banu Begum, córka lokalnej szyickiej arystokracji i bratanica cesarzowej. Takie pochodzenie po prostu skazywało ją na historię. Wychowana w luksusie, wykształcona – na ile mogła się kształcić, będąc kobietą – Arjuman była ponadto, a przynajmniej tak twierdzą współcześni jej poeci, śliczna, pełna wdzięku i dobra. Zachowane portrety ukazują kobietę drobną i delikatną, a przecież potrafiła dosiąść konia i pognać ze swym cesarskim małżonkiem na niejedną wyprawę wojenną. Natura obdarzyła ją inteligencją i rozwagą, a los niezachwianą pozycją na cesarskim dworze.

Arjuman spotkała się z księciem Khurram Shihab-ud-din Muhammadem w dniu zaręczyn, w 1607 roku, gdy jedno z nich miało piętnaście, a drugie czternaście lat. Być może widywali się już wcześniej, gdyż byli blisko spokrewnieni, ale to właśnie w 1607 roku rozpoczął się jeden z najsłynniejszych romansów wszechczasów, wielka miłość, której owocem, prócz licznej progenitury, jest podziwiany do dziś klejnot architektoniczny Indii i świata – Tadż Mahal.

Narzeczeni musieli czekać aż pięć lat zanim stali się formalnie małżonkami i mogli wspólnie zamieszkać. Datę ślubu wyznaczył, jakże by inaczej, nadworny astrolog, zapewniając, że ni wcześniej, ni później nie będzie odpowiedniejszego czasu i bardziej korzystnego układu gwiazd. Obiecał szczęście, powodzenie i miłość i właściwie słowa dotrzymał, gdyż nic nie wspomniał o tym, że owo szczęście potrwa zaledwie dziewiętnaście lat.

Po wstąpieniu na Pawi Tron książę Khurram przyjął dość pretensjonalny, aczkolwiek niepozbawiony podstaw tytuł Shah Jahan (Szach Dżahan) – Władca Świata i pod takim właśnie imieniem przeszedł do historii. Jego trzecia żona i największa miłość jego życia Arjuman Banu Begam otrzymała olśniewający i niepozostawiający pozostałym „współżonom” żadnych złudzeń tytuł Malika-i-Jahan Mumtaz-i-Mahal – Pani Świata i Ozdoba Pałacu i od tej chwili aż do dziś znana jest powszechnie jako Mumtaz Mahal.

Przez cały okres trwania cesarskiego małżeństwa Mumtaz pozostawała faktycznie jedyną żoną i jedyną cesarzową. Z pozostałymi żonami, poślubionymi ze względów politycznych, cesarz utrzymywał wyłącznie oficjalne kontakty i zapewniał im godny królowych byt. O obowiązkach małżeńskich wobec tych nieszczęśnic kroniki milczą, więc i my nie będziemy zaglądać im do alkowy.

I oto mamy cesarską parę: wspartą dumnie o Pawi Tron, dźwigającą na barkach losy wielkiego imperium i bezgranicznie zakochaną. Można powiedzieć, że nad cesarstwem panowali wspólnie, gdyż małżonka służyła cesarzowi radą i wspierała wszystkie jego posunięcia. Khurram ufał jej bez zastrzeżeń i powierzał wszystkie tajemnice państwowe. Bez jej cichej aprobaty nie podejmował żadnych wiążących decyzji. Historycy zgodnie twierdzą, że cesarzowa w żaden sposób nie próbowała wpływać na politykę małżonka, nie miała ambicji rządzenia imperium, chciała być jedynie wsparciem dla cesarza. Wzajemna lojalność i zaufanie małżonków zaowocowały powierzeniem Mumtaz Pieczęci Imperium – Muhr Uzah. Arjuman i Khurram byli nierozłączni, a jedno drugiemu gotowe było nieba przychylić.

Cesarz, człowiek światły, miłujący sztukę i naukę, ale, jak wszyscy Wielcy Mogołowie, wojowniczy i rządny władzy, często wyruszał na rozmaite wyprawy wojenne, mające na celu utrzymanie jedności imperium, stłumienie tu i ówdzie wybuchających buntów i ochronę granic ogromnego państwa. Wyprawiał się a to na Sikhów, a to na Radżputów, a to na jeden z Sułtanatów Dekańskich. Piękna Mumtaz, bynajmniej, nie bawiła się w Penelopę, czekając na jego powroty w złotej klatce cesarskiego haremu. Wyruszała z mężem na wojny i wojenki, nie bacząc na to, czy jest akurat w ciąży, czy nie. A w ciąży była aż czternaście razy i tyluż urodziła cesarzowi potomków. Wśród źródeł można napotkać pewne rozbieżności, co do liczby cesarskich dzieci, ale większość przyjmuje jednak, że było ich czternaścioro, z czego aż ośmioro zmarło we wczesnym dzieciństwie. Wśród tych, które przeżyły był przyszły dziedzic Pawiego Tronu, fanatyk, bratobójca i okrutnik, Aurangzeb, ale to już późniejsza historia, na którą Mumtaz mogła, co najwyżej, spoglądać z nieba.

Gdy ostatnia wspólna wyprawa wojenna cesarskiej pary wyruszyła na Dekan, nikt nie przypuszczał, że właśnie rodzi się legenda, że jakiś motyl, gdzieś na antypodach, usiadł na kwiatku otrzepując rosę i w tym samym momencie, w nieogarnionej przestrzeni wszechświata narodziła się idea marmurowego zachwycenia.

Cesarzowa zmarła, rodząc córkę, 17 czerwca 1631 roku w Burhanpurze, na terenie obecnego Madhya Pradesh, w chwili, gdy pierwsze krople monsunowego deszczu wsiąkały w wyprażoną słońcem ziemię Wyżyny. Według jednej z legend, umierając, poprosiła męża o najpiękniejszy grobowiec świata, ale ta wersja zupełnie nie pasuje do wrodzonej skromności cesarzowej, która przez całe życia chciała pozostać w cieniu swego męża. To raczej on, na wpół oszalały z rozpaczy, zaczął snuć gorączkowe fantazje o najpiękniejszej szkatułce, w której będzie mógł na wieki ukryć swój Klejnot.

Dekańska batalia Shah Jahana powoli dobiegała końca, ale cesarz, przed powrotem do Agry, musiał pozamykać wszystkie sprawy wagi państwowej, pochowano więc Mumtaz w otoczonym murem ogrodzie Zainabad w Burhanpurze, nad rzeką Tapti, gdzie do dziś znajduje się tymczasowy grób cesarzowej. Potem ciało Mumtaz, zamknięte w złotej trumnie, pojechało do Agry, gdzie spoczęło w kolejnym tymczasowym grobie, malutkim mauzoleum nad Jamuną.

Tymczasem niezwyciężony wojownik, Shah Jahan, pozwolił pokonać się rozpaczy. Usunął się w cień, zamknął w swoich komnatach, zakazał wszelkich rozrywek i uciech, odrzucił wszelkie ozdoby. Żałoba trwała, zgodnie ze zwyczajem, rok, a gdy po tym czasie cesarz pokazał się publicznie, był siwowłosym, przygarbionym starcem, z przygaszonym spojrzeniem i piętnem smutku na czole. Legenda mówi, że Khurram osiwiał już pierwszej nocy po śmierci żony, że już wtedy rozpacz zmiażdżyła mu serce. Ale Khurram był Shah Jahanem, Władcą Świata i świat oczekiwał od niego siły, nie żałoby. Z mrocznego marazmu wyprowadziła cesarza jego najstarsza córka Jahanara Begum i to ona zajęła na dworze puste miejsce po Mumtaz, stając się powiernicą, przyjaciółką i doradczynią ojca. Dwór cesarski przeżywał żałobę przez kolejne dwa lata; we wszystkie środy, gdyż w środę właśnie zmarła cesarzowa, zakazana była muzyka i rozrywka, a sam cesarz wciąż unikał uciech, podobno nie zbliżał się także do swego haremu. Może i czas leczy rany, ale w przypadku Khurrama lepszym lekarstwem okazała się obsesja najpiękniejszego grobowca świata. Zaczął o nim myśleć już w pierwszych dniach po śmierci żony, a z każdym mijającym dniem i miesiącem niewyraźnie majaczący twór wyobraźni zaczął przybierać coraz bardziej realne kształty.

Ruszyła budowa, która miała zakończyć się po upływie 22 lat, choć samo mauzoleum budowano 12 lat, kolejne 10 poświęcając na minarety, bramy, zdobienia i ogród. Zatrudniono najlepszych cesarskich architektów, zwykle wymienia się trzy nazwiska, ale głównym twórcą był Ustaz Ahmad Lahori. Jedna z legend, które jak niewidzialny bluszcz obrosły Tadż Mahal, mówi, że po zakończeniu budowy, cesarz kazał oślepić mistrza, żeby ten nie mógł już nigdy stworzyć niczego równie pięknego. Jednak Lahori zmarł śmiercią naturalną w roku 1648, jeszcze przed ostatecznym ukończeniem dzieła swego życia.

Shah Jahan osobiście nadzorował postępy prac, dzielił się własnymi pomysłami, żądał konsultowania wszystkich rozwiązań, był więc, w pełnym tego słowa znaczeniu, współtwórcą mauzoleum. Jego miłość i ambicja, wspólnie z geniuszem architektów i kunsztem robotników, stworzyły obiekt symetryczny, jakby zaklęty w niewidzialnej kropli wody, identyczny z każdej strony, górujący nad otoczeniem, wrośnięty w niebo, które zapewnia smukłym minaretom i dostojnej kopule grobowca idealne tło. Pomyślano o wszystkich szczegółach technicznych i artystycznych. Za „plecami” mauzoleum płynie Jamuna i rozciąga się Ogród Księżycowego Światła, a cztery minarety, w sposób prawie niezauważalny, odchylone są na zewnątrz, żeby w razie trzęsienia ziemi nie zwaliły się na kopułę kryjącą sarkofagi cesarskiej pary.

Shah Jahan pragnął wybudować dla siebie identyczny grobowiec, tyle że z czarnego marmuru, jednak nie dane mu było zrealizowanie tego zamiaru. Wspomniany już Aurangzeb, zabił pretendującego do tronu brata, a ojca pozbawił władzy i wolności, zamykając go w forcie, z którego ten mógł spoglądać na grobowiec ukochanej, śniąc o czasach minionej potęgi i utraconej miłości. Gdy zmarł, Aurangzeb pochował go w grobowcu matki. Może nie wszystkie uczucia wypaliły się w mrocznej duszy tyrana?

Sarkofag cesarzowej umieszczono w samym centrum grobowca, większy grobowiec cesarza stoi nieco z boku. Ciała pochowane są w kryptach pod podłogą mauzoleum, sarkofagi są jedynie symboliczne.

Wszystkie marmurowe ściany grobowca pokryto kosztownymi kamieniami, których użyto podobno aż 28 różnych rodzajów, a wewnątrz były to szafiry, chętnie później wydłubywane przez żołnierzy i urzędników brytyjskich, na pamiątkę i dla podreperowania budżetu. Ale to było nieco później, podobnie jak czas, gdy zieleń w ogrodzie wyjadły krowy, a ściany budowli zbryzgały strugi betelu i psie odchody.

Żeby zrealizować dzieło życia i miłości mogolskiego cesarza, potrzeba było nie tylko 22 lat pracy, ale i 22 tysięcy robotników. Dla porównania, przy budowie Wielkiej Piramidy, którą budowano przez 23 lata, pracowało, co prawda, aż 36 tysięcy ludzi, ale za to w Agrze ludziom pomagało 1000 słoni!

Materiały budowlane ściągano z odległych o setki kilometrów kamieniołomów, a szlachetne kamienie z odległych krain, między innymi z Persji i Afganistanu.

Cesarzowa kochała ogrody, więc jej pośmiertny pałac również otacza piękny ogród, który prócz zieleni ozdabia błękit wody – cztery symboliczne strumienie raju i basen, w którym odbija się niebo.

Tadż Mahal, „jaki jest każdy widzi”. Z trzech stron otoczony murem z czerwonego piaskowca, z czwartej wodami Jamuny. Przez zwieńczoną kopułami i ozdobnymi łukami bramę wchodzi się do ogrodu, w którym usytuowana jest najważniejsza budowla kompleksu. Najważniejsza, bo nie jedyna. Na pałacowym terenie znajduje się czerwonawy w tonacji meczet, są też grobowce cesarskich żon i zasłużonych urzędników dworskich, ale w powszechnej świadomości Tadż Mahal to doskonała w swej symetryczności, przypominająca meczet, bryła białego grobowca, otoczona marmurowymi wieżyczkami minaretów. Odwrócony tulipan centralnej kopuły wznosi się na wysokość około 25 metrów i, w zależności od pory dnia i oświetlenia, przybiera, wraz z resztą budynku, różne zabarwienie, a przynajmniej różnym magicznym złudzeniom ulegają oczy patrzącego. Czasem grobowiec zdaje się być śnieżnobiały, czasem złotawy, różowy, bursztynowy, a nawet niebieskawy. Światło i klejnoty sprawiają, że budowla żyje. Odbija się wdzięcznie w wodzie, rysuje ostro na tle nieba, pozuje nieodmiennie do kolejnych zdjęć. Jest świetlista, lekka, finezyjna. A jednocześnie mocna i nieodwołalna jak cesarska pieczęć Muhr Uzah.

Osnuty legendą grobowiec cesarzowej przyciąga turystów, wabi zakochane pary, staje się czymś w rodzaju „walentynkowej mekki”, staje się banałem. Ale czy można zmienić w banał prawdziwy cud? Bo Tadż Mahal jest cudem zdobionym przepięknymi kaligrafiami, ażurowymi, wyrzeźbionymi w kamieniu ekranami, pełzającymi po ścianach motywami roślinnymi, posadzkami i stropami. Elegancja i kunszt. Wdzięk i ponadczasowe piękno. To jest Tadż Mahal – miejsce, gdzie marmur spoił legendę, sztukę, historię, poezję i miłość. Grobowiec-legenda, pałac-pomnik, doskonała w swym pięknie sylwetka, która na zawsze wpisała się w pejzaż świata.

Jak wszystko, co niezwykłe i wielkie, również i Tadż Mahal wzbudza kontrowersje. Niektórzy uważają go za symbol muzułmańskiego ucisku, inni podkreślają niedolę budujących go robotników, jeszcze inni mówią o widocznym szaleństwie Shah Jahana, zarzucając mu nawet związek kazirodczy z córką, nie wspominając już o okrucieństwie, rozrzutności i braku roztropności. Zamiast pilnować swego cesarskiego stołka, to jest Pawiego Tronu, on pilnował budowy absurdalnego grobowca, doprowadzając tym samym do przejęcia władzy przez Aurangzeba i końca złotej ery tolerancji i kultury. No cóż, piramidy też budowano nie przestrzegając BHP. A szaleni są zazwyczaj wszyscy dyktatorzy wszystkich czasów. Szaleństwo Wielkich Mogołów zostawiło po sobie wiele wspaniałych pomników kultury, a ja wolę widzieć Tadż Mahal tak, jak widział go Rabindranath Tagore: jak łzę, która spłynęła po policzku Czasu.

 

W Polityce prywatności dowiedz się więcej o sposobie i zakresie przetwarzania Twoich danych osobowych oraz o celu używania cookies.

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.